Zmarł o. Benedykt Belgrau
W dniu 30 maja 2022 r. po ciężkiej chorobie, zaopatrzony sakramentami Świętymi, otoczony modlitwą braci odszedł do Pana w 66 roku życia, 39 życia zakonnego i 33 kapłaństwa śp. Ojciec Benedykt od Męki Pańskiej (Benedykt Belgrau).
Uroczystości pogrzebowe odbędą się w sobotę 4 czerwca w kościele parafialnym pw. NMP Matki Kościoła na Prądniku Białym:
11.30 – różaniec w Kościele
12.00 Eucharystia
Odprowadzenie na cmentarz parafialny
a światłość wiekuista niechaj Mu świeci!
Niech odpoczywa w pokoju!
Ojciec Benedykt Belgrau OCD pochodził z Kaszub. Pełnił funkcje przeora w Wadowicach i w Krakowie – Prądniku, rekolekcjonisty i misjonarza ludowego. Jest autorem m.in. rozważań „Szkaplerza się trzymajmy” czy książeczki dla dzieci „Szkaplerz naszej Matki”.
Był opiekunem Stowarzyszenia Przyjaciół o. Rudolfa Warzechy w Wadowicach i animatorem Rodziny Szkaplerznej. Pełnił ponadto funkcję wicedyrektora Wydawnictwa Karmelitów Bosych.
Ojciec Benedykt Belgrau był również kapelanem rybaków. Interesował się biologią. Liceum ogólnokształcące ukończył w Wejherowie, potem studiował na Akademii Rolniczo-Technicznej w Olsztynie, na Wydziale Ochrony Wód i Rybactwa Śródlądowego, na kierunku rybackim. Pracę magisterską pisał o karpiu. Po ukończeniu studiów w roku 1980 przez dwa lata pracował w zakładzie rybackim w Bytowie przy hodowli pstrąga oraz na jeziorach.
W Krakowie był m.in. kapelanem dwóch domów pomocy społecznej.
Pasją o. Benedykta był ogród i uprawianie ziół. W klasztornych ogrodach uprawiał co roku kilkanaście gatunków ziół: kilka odmian mięty, bazylii, majeranek, estragon, rozmaryn, oregano, tymianek, szałwię, rutę, hyzop, trybulę, koper włoski, zwykły koper, lubczyk i różne sałaty. W ogrodach ojca Benedykta rosła również łzawica ogrodowa, czyli łzy Hioba, z których bracia wyrabiają różańce.
Z ogrodów ojca Benedykta pochodzą również warzywa. Na karmelitański stół trafiały wyhodowane przez niego cebula, seler, pomidory, papryka czy fasola. Jesienią w kupionych przez niego dębowych beczkach kiszona była kapusta.
„W zakonie jest tak, że co jakiś czas trzeba zmienić klasztor. Jak przyjeżdżam do nowego klasztoru, to wyszukuję miejsce na grządki i do roboty. Po co to robię? Nie, żeby się najeść, nie dla biznesu. Ale praca ta daje ruch na świeżym powietrzu, jest to też swego rodzaju oderwanie od trudnych spraw, obcowanie z przyrodą, która uspokaja wewnętrznie, no i przede wszystkim to cieszy, jak rośnie” – wyjaśniał zakonnik.
md / Kraków
KAI